"Miłość miewa czasem bardzo różne oblicza. Bardzo chore.
W Irlandii pewna para zamierza wkrótce wziąć ślub. Mają już dziecko i postanowili zalegalizować swój związek. Ale nie zalegalizują, bo sąd odrzucił ich wniosek. James i Maura jak przedstawia ich "Daily Mail" mają bowiem tego samego ojca. Są bratem i siostrą, a ich związek jest kazirodczy.
Ta historia jest jak z brazylijskiej lub wenezuelskiej telenoweli ale wydarzyła się naprawdę. Kobieta i mężczyzna, urodzeni w różnych miastach, poznali się na imprezie i natychmiast w sobie zakochali. Jak sami twierdzą, czuli się wyjątkowo bliscy. Zamieszkali razem, urodził się im syn. I dopiero po długim czasie, gdy zaczęli bywać razem na rodzinnych spotkaniach na jaw, że... matka Jamesa miała niegdyś romans z ojcem Maury. Zaszła z nim w ciąże, ale dziecko "wmówiła" innemu mężczyźnie.
Zszokowani młodzi ludzie mieli nadzieję, że kobieta się myli co do tego, który mężczyzna ją zapłodnił. Testy DNA wykazały jednak, że sprawdził się najgorszy scenariusz: ojcem Jamesa i Maury był ten sam człowiek.
Mimo to para zdecydowała się na małżeństwo. Trudno powiedzieć, jak to chcą wykonać. Ślub cywilny nie wchodzi w grę sądy znają ich dane. Czyżby więc zamierzali wziąć ślub w kościele? Duchowni niekoniecznie muszą wiedzieć, że ich parafianie to ci słynni kazirodcy.
Zwykle kazirodcze związki zdarzają się w patologicznych rodzinach lub w regionach niezbyt rozwiniętych cywilizacyjnie. Tymczasem sprawa Jamesa i Maury jest efektem stylu życia w tzw. rozwiniętym społeczeństwie: szybki seks, rozwody, romanse, brak kontaktu z rodziną. Zanim poznali bliżej siebie oraz swoje życiorysy James oraz Maura byli już rodziną z dzieckiem.
Ale czy wpływ czynników zewnętrznych powinien stanowić usprawiedliwienie dla jak się okazało kazirodztwa? Zostając ze sobą Irlandczycy skazują siebie i dziecko na los odszczepieńców."
źródło:
pardon.pl/artykul/12457/kochamy_sie_brat_i_siostra_biora_slub_dziecko_juz_maja